Honoriusz Balzac (1799-1850) - francuski pisarz uważany za ojca powieści realistycznej, wielotomowego cyklu "Komedia ludzka".
Pewnego razu do mieszkania Balzaca zakradł się złodziej i usiłował wytrychem otworzyć biurko. Pisarz obudził się, usiadł na łóżku i zaczął się śmiać.
- Co pan w tym widzi śmiesznego? - zapytał złodziej.
- Panie, w nocy, bez światła, szuka pan pieniędzy, których ja nie mogę znaleźć nawet w biały dzień - odparł Balzac.
Do Balzaca zwrócił się kiedyś przyjaciel, który miał zamiar poślubić młodą, posażną pannę.
- Powiedz mi, czy będę w małzeństwie szczęśliwy?
Autor "Komedii ludzkiej" odrzekł:
- No cóż, mój drogi... musisz wiedzieć jedno: szczęście żonatego mężczyzny zależy od wielu ludzi, z którymi się nie żeni...
Balzac siedział z przyjaciółmi w kawiarni, w której dość kiepsko grał na fortepanie jakiś podrzędny pianista. Rozpoznawszy sławnego pisarza podszedł do niego i zapytał, co chciałby usłyszeć? Balzac odpowiedział bez wahania:
- Ciszę!
Pewna wdowa zwierzyła się Balzacowi, żo po raz trzeci wychodzi za mąż.
- Kto jest tym szczęśliwcem? - zapytał pisarz.
- Fabrykant win.
- No tak - przytaknął pisarz - ci to najlepiej znają się na starych rocznikach...
W kołach artystycznych Paryża znany był w pierwszej połowie ubiegłego wieku salon księżnej Barganoff, gdzie odbywały się wspaniałe bale i przyjęcia i gdzie zbierała się śmietanka towarzyska. Częśtym gościem księżnej był Balzac. Pewnego razu tematem ożywionej dyskusji stało się życie duchowe kobiet, tajemnice ich charakteru, czego mężczyźni nigdy nie rozumieją.
- A pan, mistrzu - zwróciła się księżna do Balzaca - jakim pan jest znawcą duszy kobiecej?
- Ja - odparł Balzac - znam kobiety na wylot. Gdy którejkolwiek spojrzę w oczy, zaraz poznaje całe jej życie od najmłodszych lat i to z najdrobniejszymi szczegółami. Czy pozwoli księżna, że powiem z jej życia kilka fragmentów, jak na przykład ten, że...
- Na Boga, panie Honoriuszu - krzyknęła przerażona księżna - i nachyliwszy się do ucha Bazaca, szepnęła: - Panie Honoriuszu, nie teraz! Później, gdy będziemy sami...